poniedziałek, 23 kwietnia 2012
Owczy pęd
Każdy człowiek posiada swoją własną górną granicę autoaktualizacji w otaczającym świecie, tzw. szklany sufit, wyżej którego skoczyć nie jest w stanie. Brak takowych autoaktualizacji jako takich, czy też bardzo niski ich sufit, skutkuje zostaniem człowiekiem wykluczonym, "wczorajszym", niedostosowanym do wymogów świata.
Spróbujcie nie korzystać przez pół roku z internetu, nie zaglądać do salonów telefonii komórkowej, nie odwiedzać Media Marktu i innych podobnych sklepów. Po ponownym odwiedzeniu i zobaczeniu będziecie w szoku, gdyż okaże się, że rozwój techniczny w międzyczasie tak dalece poszedł do przodu, że musicie nieźle nadrabiać zaległości. Nowe urządzenia, formaty, trendy i możliwości. Nowe kierunki rozwoju. Nowe technologie. Jeżeli nie pilnujecie na bieżąco rozwoju technologii, promocji, rynku sprzedaży, zostaniecie wykluczeni, i to na własne życzenie. W mig zostaniecie "rozbitkami po PGRze".
Pokolenie naszych babć do samej ich śmierci miało problem z posługiwaniem się spłuczkami w kiblu i regulacją piecyków gazowych. Nie wierzycie? Wasza babcia taka nie była? To popytajcie znajomych.
Pokolenie naszych mam zatrzymało się na etapie obsługi adapteru, kolokwialnie zwanego "gramofonem". Ewentualnie telewizora z gałką do przełączenia kanałów. Magnetofon video, odtwarzacz CD, a czego lepiej podstawowy komputer - to są przeszkody nie do przeskoczenia, i pewne wyjątki nie są miarodajne.
Dosłownie kilka lat temu pewien były mój nauczyciel od muzyki przegrał całą swoją kolekcję winylów na kasety. Wydawało mu się (!), że kasety - to ostatnie słowo techniki, pozwalające utrwalić muzykę na wieki. I ot siedział biedaczyna całe wakacje, zgrywając w trybie żywego odtwarzania kilkaset swoich płyt na nie wiadomo gdzie i jakim cudem kupione setki kaset. Toż w roku 2009 trzeba było się postarać, by gdziekolwiek te kasety znaleźć i kupić! Ale problem polegał na tym, że owe kasety - to ostatnia rozpoznawalna przez tę osobę "nowinka" techniczna. Cała reszta - minidyski, CDromy, DVD, nie mówiąc o innych nośnikach - to już dział czarnej magii. Tak więc najpierw zainwestował w kasety, a potem siedział, zgrywał, wreszcie płyty swoje oddał komuś za darmo, bo przecież muzykę miał na zawsze utrwaloną dla wnuków... Męczył się z tymi kasetami, ręcznie je opisywał, co tam jest zgrane... Potem nie mógł tych kaset słuchać, bo weź no znajdź na takiej kasecie swój ukochany utwór, nagrany gdzieś "w drugiej połowie strony B"... A potem zmarł. A przed tym ktoś mu pokręcił palcem przy skroni i powiedział, że te kasety "umrą" wcześniej, niż winyle... A jak nie umrą, to i tak jakość nagrania się pogorszy, taśma się rozmagnetyzuje i rozciągnie, warstwa nośna się osypie, a przede wszystkim, jak "pójdzie" mu magnetofon, to niebawem nowego takiego już nie kupi... I tego ten niedzisiejszy człowiek nie był w stanie wytrzymać.
Bo kiedyś zarówno winyle, jak i lodówki, kupowało się raz na całe życie. To wszyscy jeszcze wiemy, odwiedzając naszych dziadków, prawda? I nie chodzi tu o PRL, o komunizm. Tylko o kulturę konsumpcji, o rolę konsumpcji w życiu człowieka.
I jak tu pozostać "dzisiejszym", jak się nie opóźnić, jeżeli wystarczy kilka miesięcy niepilnowania ruchów rynku, by potem czuć się jak niedo-wymarłym mastodontem? Jak tu nie wymieniać co pół roku komórki, skoro, jeżeli nasz stary telefon sprawnie nam służy przez 4-5 lat, to kolejnej najprostszej kupionej komórki po prostu nie będziemy w stanie obsłużyć?
Ja osobiście cały czas próbuję trzymać rękę na pulsie, choć mało mnie to wszystko interesuje. Ale nie jest przyjemnym w wieku 30+ czuć się niczym babcia z PGRu, która nie radzi sobie z podstawowym wyposażeniem domu, bytu, życia. Nie jest to miłe - trzymać w ręku nowy telefon i móc (a tak samo chcieć) używać zaledwie 20% jego opcji, jego możliwości, jego zawartości. I jak tu nie zostać wykluczonym? Zatem studiuję nowości, czytam opisy, by wiedzieć, co i jak się nazywa, co czemu służy. Bo za 10 lat tworzona dzisiaj terminologia opanuje świat zupełnie. Nie sprawdzisz dzisiaj, co dokładnie oznacza ten czy tamten "blu-ray", i czemu on służy - za kilka lat w ogóle nie będziesz wiedział, na czym życie polega. Nawet nie zauważysz, jak to, co dla ciebie jest dziś "nowoczesnym rozwiązaniem", wyląduje w koszu, zniknie z półek sklepów "nie dla idiotów", a co gorsze - z pamięci ludzi i umysłów tych, z kim przyjdzie się komunikować. Zostaniesz "dziadem" zawczasu. Ewolucji wszak nikt jeszcze nie odwoływał. Naturalnego resetu mózg ludzki nie posiada - więc ciągłość musi być.
Jak można sobie pozwolić nie zapisać się do Facebooka, do Google+, do youtube? Przecież tam są "wszyscy". Ci, których tam nie ma, nie istnieją. To wyrzutki społeczeństwa, które na własne "życzenie" wybrały sobie życie w getcie. Jeżeli chcesz istnieć - bądź, jak wszyscy. Nieobecni nie mają racji, ani prawa głosu.
Więc jestem. I tu, i tam. Ale napawa mnie to obrzydzeniem. Wyłączyłem wszystkie powiadomienia, ale miłe służby i tak sobie nie odpuszczają przypominań o sobie. Oznaczam je jako spam, usuwam, ignoruję, ale i tak nikogo to nie zraża.
Bo przecież nie chodzi o moje drogocenne towarzystwo, prawda? Nie chodzi o to, bym się poczuł doceniony i mile widziany? Chodzi o wciśnięcie mi kolejnej porcji reklam i produktów, chodzi o kolejne wyłudzenie ode mnie pieniędzy czy to na jedną, czy to na inną głupotę/promocję/grę itp. Chodzi o to, że, cokolwiek napędza cywilizację i rozwój techniczny, służy przede wszystkim do zbicia forsy. To samo - w przypadku aplikacji, aktualizacji, dostępu do internetu, nowych "możliwości" naszych komórek, lodówek, pralek, komputerów, tabletów, odtwarzaczy multimedialnych... Do tego zbicia forsy dochodzi jeszcze inwigilacja, totalna kontrola, znana dotąd "namacalnie" jedynie z filmów s.f.
Ale każda akcja napotka kontrakcję. Już teraz słychać poważne głosy, zatroskane zatraceniem prywatności. Wreszcie powstanie przeglądarka niezapisująca dane, serwis pocztowy nieemitujący reklamy, skutecznie będą blokowane serwisy pieprzonego google'a, nie mniej pieprzonego yahoo, yandexa i innych dzisiejszych "mocnych". Powstaną kompleksowe rozwiązania, które skutecznie zablokują dzisiejszych rynkowych rekinów.
Banda kretynów, płynąca dziś z prądem, wrzucająca zdjęcia na facebooka czy NK - to tylko mięso armatnie. To biomasa, służąca eksperymentowaniu, testowaniu na niej nowych sposobów na biznes, na inwigilację, na wywieranie wpływu, służąca wyciskaniu z niej nowych pieniędzy.
A przeżyją tylko nieliczni.
Etykiety:
fucking Google,
społeczeństwo
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz