Ot, z kim się nie zdarza, prawda?
Na nieszczęście obywateli tego zacnego kraju, media postanowiły urządzić pokazowe show, podobne do tego z okresu zgonu Karola Wojtyły. Jak płakać, to całym krajem! Jak uwielbiać, to całym światem! Od kilku dni "cały kraj", ba, "cały świat" śledzi przebieg wydarzeń o znaczeniu planetarnym - wypadku pana Jarosława Wałęsy.
Kim jest pan Jarosław Wałęsa? Trudno powiedzieć. Jeden z setek tysięcy trzydziestokilkuletnich panów, obywateli tego kraju, którzy gorzej czy lepiej pracują, zarabiają, udzielają się publicznie lub nie, robią dzieci lub nie, mając między nogami krótsze lub dłuższe, chudsze lub grubsze penisy.
Dlaczego zatem wypadek z udziałem tego akurat pana miałby nas interesować bardziej, niż tysiące innych podobnych wypadków z polskimi trzydziestolatkami?
Po jaką cholerę media "żyją" tą sprawą, organizują i transmitują na żywo konferencje prasowe lekarzy (i to w kilku częściach), poświęcają temu czas w wiadomościach, opowiadając o tym i zadając pytania głosem pełnym tragizmu i modlitewnej tremy? Jadę autem - w radiu o Wałęsie, siedzę u fryzjera - w telewizji konferencja o Wałęsie, uruchamiam przeglądarkę - patrzy na mnie Wałęsa jak żywy, otwieram kosz na śmiecie - a tam gazety z Wałęsą w czołówce... No, wobec tego ostatniego zjawiska nic przeciwko raczej nie mam. Że Jarek Wałęsa zdominował kosz, to zrozumieć mogę, ale dlaczego, do cholery, Jarek Wałęsa zdominował moje życie? Hej, media, czy wam ktoś za ten teatr absurdu płaci??
Czy jestem może znieczulony? Yes, ale z całą pewnością nie do takiego stopnia, by dać się zwariować!
Dlaczego media robią mi wodę z mózgu? Dlaczego sugerują, że mam do czynienia z czymś znacznie istotniejszym i poważniejszym, niż w rzeczywistości? Dlaczego mnie karmią tym gównem? Bo co, pan Jarek jest synem swego tatusia? No i co z tego? A jakie on ma dokonania? A jakie miałby on szanse na zaistnienie w polityce krajowej, gdyby nie chwytliwe nazwisko i koneksje rodzinno-partyjne? A co, jeżeli któraś z nikomu nie znanych córek prezydenta Komorowskiego dostanie nagle biegunki, też zostanie zwołana konferencja prasowa, poświęcona temu "wydarzeniu"?
U mnie na osiedlu zginęła dwójka dzieci, które wiozła autem babcia. Z podporządkowanej drogi, na skrzyżowaniu bez świateł, wyleciał z prędkością 150 km/h jakiś pojebaniec, taranując przy okazji trzy inne auta. Teraz na miejscu palą się znicze, a reszta rodziny protestuje przed urzędem dzielnicy, domagając się (bezskutecznie, oczywiście) instalacji świateł. Policji, jak to zwykle bywa, nawet nie przyszło do głowy, żeby zatrzymać palanta na miejscu wypadku. "Analizując sprawę", puściła go po prostu luzem.
Czy ta tragedia jest choćby o włos mniej istotna i przerażająca, niż połamane żebra wciąż żywego pana Jarka Wałęsy? Nie. Ale czy ktokolwiek z tego powodu organizuje konferencje prasowe i sra ludziom na mózg, pouczając, komu mają współczuć i o kim mają myśleć po wyłączeniu telewizora / radia / po wyrzuceniu gazety do kosza? Jakoś nie zauważyłem.
Nawet kochana "Wyborcza", publikując artykuły o Jarku Wałęsie, nie pozwala na zamieszczanie pod nimi komentarzy. Czyni tak zwykle w "szczególnie wzniosłych" przypadkach, jak to jakieś katastrofy narodowe, Smoleńsk, Papież itp. Co, "pewne rzeczy nie wymagają komentarza", bo "wymagają jedynie czapek w dół i pochylenia głowy"? Komentarze są "niestosowne"? A może redakcja się obawia, że komentarze swoją trafną oceną zniweczą misternie utworzony wizerunek męczeństwa Syna Pana Prezydenta Lecha Wałęsy Jarosława (w skrócie SPPLWJ)?
Życzę oczywiście panu Jarkowi Wałęsie dobrego zdrówka, dobrych motorków pod tyłkiem i szerokich polskich dróg (do powstania których on, z racji wykonywanego zawodu, wybitnie może się przyczynić), ale zawszonym mediom, które rozpętały kampanię manipulacji świadomością społeczną w całkowicie niedorzecznym celu, życzę jak najszybciej zbankrutować.
0 komentarze:
Prześlij komentarz