Trzymam w ręku piękny okaz - "urodzinowe, bardzo specjalne" wydanie polskiego Newsweeka. Świetne artykuły, pełne natchnienia i autorefleksji rozpamiętywania popełnionych błędów i zabawnych sytuacji, wspaniałe gratulacje od obecnych i byłych prezydentów, marszałków i innych przewodniczących napieralskich. Naprawdę świetnie się czyta.
Ale niestety, coś sprawia, że "Newsweek" jest pismem... toaletowym. Kiblowym, jak ktoś by dosadniej powiedział. Dlaczego? Czyżby poziom jego artykułów był denny, nadający się do podtarcia, jak obietnice premiera Tuska? Nic z tych rzeczy.
Po prostu... jak bardzo bym nie miał suchych rąk, zostanę upaprany, umazany farbą drukarską, a po przeczytaniu jednego-dwóch artykułów bardziej zaczynam przypominać wściekłego malarza na kacu, niż ponoć rozgarniętego, współczesnego człowieka czytającego klasowe pismo. No bo jak można to czytać jadąc autobusem lub siedząc w kolejce w urzędzie??
Niestety, powyższe sprawia, że czytuję "Newsweeka" jedynie w kiblu. Po czym myję ręce. I idę żyć dalej.
Dlaczego "Angora", "Wyborcza" rąk nie brudzą? "Nasz Dziennik" w końcu też nie. Widocznie można?
Drodzy redaktorzy polskiego "Newsweeka", zróbcie coś z waszą drukarnią, dopilnujcie, by ktoś to lepiej suszył, no już nie wiem, nie obchodzi mnie, jak, co i dlaczego, po prostu nie życzę sobie mieć na dłoniach lustrzane odciski Waszych artykułów, zdjęć gwiazd czy reklamy!
.
środa, 21 września 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz