Minęła rocznica sami-wiecie-czego. Cudu nie było, była zato kolejna fala ludzkich pomyj na Krakowskim Przedmieściu (dla niepoznaki ukrytych zniczami). Były również oczekiwane wysyłania Jarosława Kaczyńskiego do piekła (autorstwa doradcy prezydenta prof. Kuźniara). O "Godzinie Y" nikt raczej nie sygnalił klaksonem; w mojej okolicy flaga narodowa zawisła w jednym tylko oknie. (Nie, rzecz jasna nie w moim polakożerczym oknie, gdyby ktoś wątplił.) W końcu można żyć i działać dalej. Ale bez refleksji się nie obejdzie.
Tu i ówdzie mówią i piszą o "mowie nienawiści". Zastanawiam się nad tym. Otóż przyjęła się teza, że "mową nienawiści" posługują się politycy w swoich doraźnych celach. Chcą zostać wybrani, chcą narzucić społeczeństwu swoją wizję państwa itd. Orą jak mogą.
I tak, i nie. Jest to daleko idące uproszczenie.
Niewątpliwie, politycy ponoszą dużą część winy.
Ale mowa i - co ważniejsze - uczucie nienawiści jest w nas. Jest w całym społeczeństwie. To my pragniemy nienawidzieć, autentycznie my sami. Manipulacje pewnych polityków odgrywają tu swoją rolę, ale nie są, bo i być nie mogą, jedynym źródłem owej nienawiści.
W końcu - kto manifestował na Krakowskim Przedmieściu? Mógłbym powiedzieć - ludzkie śmiecie, "wykluczeni", "dotknięci losem", "upośledzeni mentalnie" itp. Co najwyżej posądzono by mnie o rasizm, polakożerstwo czy elitaryzm. Byłoby w tym sporo prawdy, lecz w tej sytuacji uproszczenie jest karygodne.
Niestety, muszę przyznać, że na Krakowskim Przedmieściu zgromadziło się nasze społeczeństwo. Ludzie tacy, jak my. Być może są oni zafascynowani Jarkiem Kaczyńskim i jego poglądami, ale z pewnością nie są jego dziećmi, wręcz odwrotnie - są jego chlebodawcami. To na takich ludzi stawia Kaczyński w drodze do władzy. Ale tacy ludzie byli przed Kaczyńskim i zostaną po nim. On jest po prostu małym cwaniaczkiem, który potrafi znaleźć wygodny dla siebie prąd.
Co się dzieje z ludźmi?
I kogo miałbym o to pytać?
Niestety, oprócz krajowych elit, nie ma kogo.
Elito: co się dzieje z polskim społeczeństwem?
Gdzie jest twoja nad nim praca, twój wkład w jego rozwój?
Gdzie jest twój mocny głos sprzeciwu?
Gdzie jest ten nadpoziom, który łączy prawych i lewych w propolskich interesach?
Tak - wiem, że wyraz "polska racja stanu" nabrała ostatnio mocno PiSowskiego zabarwienia. Ale niestety, od tego jej wyznawanie nie przestaje być potrzebnym, wręcz koniecznym.
Polskie społeczeństwo - nie tylko te 25% Kaczyńskiego, ale i cała reszta, która z zażenowaniem na to patrzy, milcząco przyzwala i wygodnie czeka, aż czas i bieda wykończy "wyrzutków" - stacza się w bardzo niebezpieczną otchłań. Poziom społecznej agresji i nienawiści przyrównać można do takiego, który obecnie jest w Rosji, lub do tego, dzięki któremu w Niemczech pojawił się Hitler.
Bo naiwnym jest ktoś, kto uważa, że to fenomen Hitlera "porwał" Niemców za sobą. Nie. Hitler był tym, kto najlepiej potrafił okiełznąć stan społeczny, wyrazić go i skierować w potrzebnym mu kierunku. Dlatego tak bardzo mu się udało. A potem pożyteczni idioci zaczęli robić duże oczy i pytać się nawzajem, "jak tak mogło się stać", "jak elita mogła na to pozwolić", "dlaczego ludzie byli tak zaślepieni" itp.
Na grubą siłę nie ma sposobu. Jeszcze trochę, i elita jedynie, co będzie mogła zrobić, to dokonać aktu samospalenia. Zjawiskowego i zupełnie nieskutecznego. Ci, w których drzemią pokłady nienawiści, nie ockną się, nie zastanowią - jedynie się uśmiechną: fajne, smakowite widowisko...
Egzekucje publiczne, stosy czarownic - tego nam trzeba? Do tego wracamy?
Bo elita krajowa jest, jak zawsze, słaba, drobiazgowa, poróżniona i zajęta własnymi interesikami. Sprzedajna - tak samo, jak w czasach różnego rodzaju konfederacyj. Zresztą, spójrzcie na prawo - czy tam, wśród tamtejszych elit owa społeczna mowa nienawiści nie wzbudza ciężko ukrywanej radości o podłożu sadystycznym?
Bo ta nienawiść nie jest domeną jedynie tych "dotkniętych" i "wyrzuconych". Ona jest w całym naszym społeczeństwie.
Hula w nim jakieś swoiste zapalenie, zakażenie, infekcja. Hula i szuka wyjścia. Tak samo bywa, kiedy jesteśmy chorzy, np. przeziębieni, mamy gorączkę, pojawiają się tu i tam na ciele różne pryszcze. Społeczeństwo nasze jest tak samo chore. Dlatego część z nas potrzebuje czasem publicznie nasrać na ołtarz, a każda rocznica jest świetną ku temu okazją. 13 grudnia - świetnie. 10 kwietnia - wspaniale! Ważne, że jest powód do zadymy. Nieważne, że jeszcze 9 kwietnia 2011 ci ludzie zgrubsza przypominali normalnych ludzi, wyrażających swoje poglądy w sposób mniej-więcej cywilizowany. Nadchodzi 10 kwietnia - i to już nie ludzie, to psy, które się zerwały z łańcucha. To małpy, które otrzymały okazję do pokazania, kim są naprawdę. Mają prawo, bo to jest ich rocznica! Cieszą się, że mają taką możliwość.
Radość poprzez nienawiść...
Pewnie cieszycie się, że samolot spadł, co? Macie świetną okazję do zademonstrowania tego, kim jesteście... bo gdyby nie spadł, nie byłoby niestety powodu do usprawiedliwionej demonstracji swojej nienawiści...
I z tego względu 10 kwietnia przestało być moją, naszą rocznicą. Bez względu na to, kto zginął w Smoleńsku, kogo w tamte straszne chwile opłakiwaliśmy.
A chyba Ameryki nie odkryję, jeżeli stwierdzę, że najzacieklej w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego protestują ci, których najbardziej wówczas dotkliwą stratą był brak "dobranocki". Tak samo i z rocznicą smoleńską - zadymy szukają ci, którzy nie mieli w tamtym samolocie nikogo...
Ot, społeczni pseudokibice....
wtorek, 12 kwietnia 2011
Dokąd zmierzamy?
Etykiety:
bydlactwo,
Godność,
Jarosław Kaczyński,
Katastrofa,
Katyń,
PiS,
Pogrzeb,
Polska,
Smoleńsk,
społeczeństwo,
Warszawa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Teatr nienawiści na oczach nieco zobojętniałego społeczeństwa.Czyżby wykształciuchy były na wewnętrznej emigracji?
OdpowiedzUsuńRęce i cycki opadają.
Nie, nie na emigracji, nawet nie wewnętrznej. Wykształciuchy są tak samo chorzy.
OdpowiedzUsuńJedyna różnica polega na tym, że jedni mają ukryte objawy choroby, a drudzy - jawne.
Chorzy jesteśmy wszyscy, nawet ja. Również dlatego, że nic z tym nie robię, przechodzę nad tym do porządku dziennego i hoduję w sobie może nie nienawiść, lecz z pewnością pogardę do tych "jawnych". Albo ich nie zauważam, bo przeszkadzają mi żyć.
Jak przeczytałem w "Angorze", polskie społeczeństwo cechuje "lęk plus lenistwo". Zgadzam się z tym.