Co za bydlę... co za ton... co za maniery...
Stary, odgrzewany kotlet, który koniecznie, za wszelką cenę chce się wszystkim przypomnieć.
Czy swoją własną sprzedajność warto wystawiać na pokaz, nadając jej znamiona "państwowości"?
"Lewa ladacznica ze starej szafy", a nie aktorka.
"Aktorką" to Pani jest dopiero po spożyciu i przyszwędaniu się do sądu.
Obrzydliwe.
.
czwartek, 20 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz