Jak zawsze, tegoroczna edycja Nocy Muzeów cieszyła się znakomitym powodzeniem. Kolejka do Zamku Królewskiego, acz długa, przewijała się całkiem sprawnie. Do Sejmu w najgorszym okresie nocy stało się przez bite dwie godziny. Komunikacja miejska - zabytkowa i tradycyjna - kursowała niczym zegarek.
Niestety, nie obeszło się bez zgrzytu. Łazienki Królewskie, zamiast zgodnie z planem przyjmować odwiedzających do godziny 3 nad ranem, zaprzestały wpuszczać gości już za dwadzieścia pierwsza. Jak oświadczyli pracownicy pilnujący bramy, w reklamie miejskiej, w drukach i na stronach internetowych omyłkowo podano "złą" godzinę. Zatem nie do trzeciej, lecz do pierwszej.
Tysiące ludzi, w tym ja, odeszło z kwitkiem.
Wydaje się, że nawet w przypadku podobnego nieporozumienia, bądź też błędu w druku, służby muzealne powinny pójść odwiedzającym na rękę i nie pozostawiać tysięcy ludzi, którzy wcześniej rozplanowali swój nocny harmonogram, przed faktem dokonanym. Przecież Łazienki to nie osiedlowy warzywniak, lecz jeden z najważniejszych obiektów dzisiejszej nocy. Rozumiem pracowników, którym nie uśmiechało się spędzenie dwóch dodatkowych nocnych godzin, pilnując tysięcy ludzi. Lecz jednak Muzeum w Łazienkach - to obiekt publiczny, o lepsze zastosowanie którego trudno, niż dzisiejsze nocne otwarcie. Zamiast brnąć w najlepsze, egzekwując ustalone wcześniej zasady, dyrekcja muzeum mogłaby wyczuć sytuację i operatywnie owe zasady zmodyfikować, a nie zamykać "interesu" przed nosem publiczności.
Tak jak całkiem niedawno odpowiednie służby publiczne błyskawicznie i z empatią organizowały uroczystości pogrzebowe, tak dzisiaj sztywne trzymanie się nie wiadomo jakich regulaminów wykazało nieumiejętność i sztywność innych służb wobec mniej dramatycznej, lecz równie wymagającej empatii sytuacji.
.
.
0 komentarze:
Prześlij komentarz