Jak to zrobić?
Może by tak coś ugotować?
Kiedyś odwiedziłem parę około-północnokoreańskich stron internetowych. Piszę "około", gdyż jedynie nieliczni towarzysze z Korei Północnej zajmują się tworzeniem stron internetowych. Większość tworzona jest przez zdrajców z Południa, Chińczyków lub przyjezdnych gastarbeiterów.
Jak się szybko okazało, do zbioru i gotowania kory lub korzonków nie jestem jeszcze moralnie przygotowany... dają o sobie znać wieloletnie braki w podążaniu drogą dżucze, które nie sposób nadrobić nawet w tak tragicznym momencie, jak śmierć Słońca Całej Ludności.
Galaretka z żołędzi? Bardzo, bardzo ciekawy pomysł. Smażone paprocie? Hmm, nie mogę znaleźć przepisu ze szczegółami.
Może gotowana mąka kukurydziana, którą Koreańczycy dosłownie się zajadają, spożywając ją z częstotliwością 1-2 razy dziennie, codziennie, przez cały rok? Hmm... Nawet bym spróbował, ale w dniach Ogromnej Żałoby spożywanie wiechlinowca, zawiezionego do Korei przez jej największego wroga - amerykański imperializm - wydało mi się co najmniej niestosowne. A jak wam, drodzy towarzysze z Północy?
Może zatem sałatka z babki?
Niestety, nasz kraj odrzuca światłe idei Dżucze... toteż o tej porze roku babki najzwyczajniej w świecie nie mamy. I kto powiedział, że to w Korei wszystkiego brakuje, że ludzie nie mają co jeść?! Ot proszę, Koreańczycy jedzą sobie babkę i zachwalają pyszną roślinkę, a my tu w Polsce babki nie mamy. W sklepie też jej nie kupisz. Znajoma ekspedientka, zapytana o babkę, dlaczegoś zaczęła się śmiać i powiedziała, że "w tym roku babka nie obrodziła". No, proszę. W Koreańskiej Republice Ludoowo-Demokratycznej obrodziła, a w Polsce nie. I ktoś tu jeszcze śmie coś przebąkiwać o wyższości gospodarki imperialistycznej nad ludowo-demokratyczną??
No dobrze. Zatem pozostaje nam ugotować kimchi. Akurat tak się złożyło, że wszystko, co potrzebne dla jego przyrządzenia, miałem w domu, a zatem z tezami Dżucze na ustach i łzami po nieodżałowanym Kimie Dzong Ilu (Dżongilu Ilsungowiczu Kimie) na oczach przystąpiłem do pracy.
Co to jest kimchi?
Kimczhi - to rodzaj zakąski z lekko podkiszonej kapusty z olbrzymimi ilościami chili i czosnku. Koreańczycy zarówno z Południa, jak i z Północy (dla tych ostatnich kimczhi z ryżem lub kukurydzą jest niemalże jedynym dostępnym pożywieniem) uwielbiają kimczhi, spożywając w dowolnych ilościach o każdej porze roku. To tradycyjna potrawa koreańska, znana od ponad dwustu lat i występująca w ponad 100 odmianach. Każda gospodyni ma swój własny przepis, toteż w internecie nie sposób znaleźć dwóch jednakowych przepisów.
Często kimczhi przygotowuje się z myślą o długotrwałym przechowywaniu, np. na zimę (pewnie dlatego, iż w Korei Północnej kapusty zimą nie kupisz).
Wybierając pośród kilkudziesięciu różnych przepisów, bardzo różnych w szczegółach, musiałem dokonać pewnej ich syntezy i adaptacji na nasze warunki. A zatem to, co proponuję, jest sprawdzone oraz bez wątpienia dostępne dla każdego, kto chciałby spróbować czegoś niezwykłego.
Czego nam potrzeba?
- 1 kapusta pekińska (1.2 kg)
- kilka papryczek chili (użyłem mielonej papryki ostrej - 2 opakowania)
- 2-3 duże główki czosnku (użyłem czosnku suszonego oraz granulowanego)
- Papryka czerwona (świeża lub marynowana, słodka lub ostra. Ja użyłem marynowanej ostrej, wyrobu domowego, ale gdyby tego nie było, to śmiało można wziąć każdej innej)
- Imbir w dowolnej postaci (użyłem mielonego)
- Szczypiorek lub por (użyłem mrożonego krojonego szczypiorku, może też być w kostce)
- Sól
- Cukier
- Woda
- Inne opcjonalne drobnostki, o których wspomnę w stosownym miejscu.
1. Kapustę myjemy, po czym oddzielamy wszystkie liścia, wyrzucając końcówkę (rdzeń). Upychamy liścia do dużego garnku. Robimy roztwór soli w ciepłej wodzie (soli w sumie musi być 4 łyżki), który wlewamy do kapusty. To wszystko zalewamy zimną wodą, tak by ta woda minimalnie przykryła mocno upchaną kapustę. Pilnujemy, by do krawędzi garnka zostało jeszcze sporo przestrzeni, bo wody będzie przybywać i może się wylać. Z góry przygniatamy kapustę czymś ciężkim, np. dużym słojem wypełnionym wodą, oraz przykrywamy ręcznikiem kuchennym. Stawiamy gdzieś w temperaturze pokojowej na 1 lub 2 dni. (Osobiście zostawiłem tak kapustę na 42 godziny. Różne przepisy mówią o 8 godzinach, 1 dniu, 2 dniach, a niektóre w ogóle nie każą kwasić kapustę, lecz zastąpić cały ten proces 3 łyżkami octu.)
2. Pod koniec kiszenia kapusty przyrządzamy przyprawę, czyli sos. W tym celu do miski wsypujemy 2 łyżeczki cukru, łyżkę soli, tarty imbir (lub w postaci przyprawy - 1-2 łyżeczki), wyciśnięty czosnek (lub suszony/granulowany), drobno pokrojone papryczki chili (lub paprykę ostrą w proszku - ze 2 opakowania w całości) i paprykę słodką (może być konserwowa), posiekany szczypiorek lub por. Dodajemy trochę marynaty po papryce lub wlewamy 2 łyżki octu. Niektóre przepisy wspominają o drobno krojonej rzodkiewce, rzodkwi białej (lub też japońskiej, czyli daikonie), cebuli, jabłkach, a nawet gruszkach. Większość przepisów wspomina też o ugotowanych owocach morza lub też o tzw. sosie rybnym (chińskim, pewnie dostępnym w sklepach orientalnych), zaznaczając, że w Korei Północnej często w ruch idzie rosół po śledziach lub innej rybie (możemy użyć zalewy po bismarckach, rolmopsach, śledziu smażonym w occie itp.). Potraktowałem to poważnie i, chcąc upodobnić się do drogich towarzyszy, dodałem "składnik rybny" - a że nie miałem w swym ubóstwie ani rolmopsów, ani tym bardziej owoców morza, dodałem zatem małą puszkę szprotów w sosie pomidorowym, drobno je siekając widelcem.
W końcu ciężko uwierzyć, że w żadnym z ponad 100 przepisów na kimczhi ani razu nie występuje szprot w sosie pomidorowym.
Całość tej masy należy wymieszać, rozwadniając gorącą wodą, tak żeby konsystencją przypominała ciasto na naleśniki. Kolor sosu musi być ciemno czerwony - rzecz jasna kosztem papryki, a nie sosu pomidorowego. W smaku musi być piekielnie ostra i bardzo czosnkowa.
3. Kapustę wydostajemy spod ciężaru i długo myjemy pod bieżącą wodą, by wypłukać z niej sól. Poczem tniemy liścia nożem na kwadraty-prostokąty wielkości ok. 3-4 cm, tak oby nie były za duże i dały się nadziać na widelec i spożyć bez potrzeby rozerwania paszczy. Składamy całą kapustę z powrotem do garnka (okazuje się, że jej objętość zmniejszyła się dwukrotnie) i wlewamy tam sos, dokładnie mieszając.
Wiele przepisów mówi o starannym ręcznym smarowaniu każdego kawałka kapusty sosem. Niektóre, z uwagi na drażniące działanie chili, zalecają założenie rękawiczek ochronnych. Wkładamy te przepisy między bajki - wystarczy wlać sos do kapusty i dobrze wymieszać dużą łyżką, a wyjdzie tak samo dobrze, tyle że bardziej higienicznie. Bosymi nogami również kapusty nie ugniatamy.
Po wymieszaniu znów musimy czymś ją przygnieść - i oby nie kłaść bezpośrednio na kapustę w sosie słoja z wodą, znajdujemy jakąś mniejszą pokrywę, wchodzącą w całości w garnek z kapustą, i umieszczamy ciężar dopiero na niej. Zamiast słoja z wodą mogą być też hantle, cegły itp. Ponieważ kapusta znów puści sok, ciężar warto zawinąć w folię kuchenną. Całość odstawiamy na 1 dzień w dowolne miejsce (wg innych źródeł na 2 dni, albo w ogóle od razu do lodówki), po czym wyjmujemy ciężar i, zawinąwszy garnek w folię kuchenną, wstawiamy na 2-3 dni do lodówki. Po tym okresie kapustę jemy, przy czym ona przez dłuższy czas zachowuje swoje walory smakowe, ulegając stopniowo coraz mocniejszemu ukwaszeniu.
Kimchi (kimczhi), wzorem Koreańczyków, możemy jeść nie tylko z gotowanym nieprzyprawionym ryżem. Możemy smażyć, tak bez niczego, jak i np. z mięsem. Możemy ugotować jako zupę, albo usmażyć na oleju w woku z ryżem (lub z ryżem i mięsem, lub z ryżem i rybą, ryżem i grzybami), wylewając wcześniej cały powstały rosół.
Spróbuję jak już się pozbędę woreczka żółciowego.
OdpowiedzUsuń@kotanja:
OdpowiedzUsuńRaz można i z woreczkiem :) Nic złego się nie stanie.
a co to liścia?
OdpowiedzUsuń