Od pewnego czasu zastanawiałem się, jaki to szlag trafił Internet Explorera, że pulpit nawigacyjny bloga stał się nagle biały niczym śnieg, zaś układ całkowicie nieprzejrzysty. Doszło do tego, że zniknęła mi opcja "Nowy post"!
Aż tu się okazuje, że w innych przeglądarkach jest to samo. Co ciekawsze, mój inny blog zachował w tym czasie wszystkie stare ustawienia. Cały panel administracyjny zaczynał się od http://blogger..., a nie od http://draft.blogger..., jak tutaj, przy czym po wykreśleniu owego "draft" z paska adresu następowało przekierowanie z powrotem na "draft".
Ale wreszcie udało mi się zapanować nad sytuacją. Raptem wyskoczyła mi strona, gdzie miałem napisać odzew do GOOOOOGLA o nowej szacie graficznej. Piękną angielszczyzną napisałem, że nie życzę sobie tej białej biegunki, że położyłem cenne godziny mojego życia na "walkę z układem" (graficznym, hie hie...), i żeby dali sobie ludziom święty spokój. Całość uzupełniłem oceną <<1>> i wysłałem w góglowskie zaświaty.
Nie, no co za bezczelność! Jak żywy jestem nie przypominam sobie, żebym wyrażał jakąś zgodę na bycie królikiem doświadczalnym i na zmianę szaty graficznej. Pytam się zatem, po kiego ch....?!
GOOGLU drogi, zamiast testować na mnie działanie swojej białej biegunki, lepiej weź i wyślij wreszcie zaproszenie do "+", czyli zrób cokolwiek pożytecznego. A swoją biegunkę skieruj tam, gdzie jest jej miejsce - do kibla.
czwartek, 28 lipca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz