Frank drożeje,
Leppery umierają,
Komisje publikują raporty,
SLD handluje "jedynkami",
Zbiera mi się na wymioty.
Zbliżają się wybory.
Co mogę uczynić, żeby polska demokracja stała się choćby odrobinę lepsza? Nie wiem, niestety.
Nie wiem, ale małe co-nieco czuję.
Nie zagłosuję na SLD, choć zawsze głosowałem.
Mam ich serdecznie dość.
Ich kryzys, wiadomo, trwa od lat. Ale wreszcie nie jest mi ich szkoda. Wreszcie dokryzysowali się do tego, że czuję w sobie obrzydzenie do kierownictwa tej partii.
Napieralski wraz z dworem - to rzadkiej maści cynicy. Z jednej strony, walczą niby o przetrwanie partii, o wykreowanie nowego wizerunku. Ale z drugiej strony, jakieś wrodzone świństwo nie pozwala im ani przez chwilę zapomnieć o własnej, namacalnej, chwilowej korzyści. Wszystko więc przelicza się na pieniądze. Kobiety na "jedynkach", a może geje, a może zieloni, a może Leszek Miller na Pomorzu... Kalkulują, kluczą, kombinują, co bardziej się opłaci. Żonglują projektami ustaw, które wywlekają na świat boży tuż przed wyborami, mrugając oczkiem do wyborców - "jesteśmy z wami!"
A chuj, nie jesteście z nami. Macie wielką chrapkę na stołki, na posady, na czas antenowy, na publiczną kasę. Jesteście w stanie podpisać układ z diabłem, jeżeli będziecie z tego mieli cokolwiek.
Napieralski, wiesz, jaki jest twój główny problem? Że cynizmu w tobie tyle samo, co w bonzach partyjnych z poprzedniej epoki, tyle że, w przeciwieństwie do nich, nie jesteś ani trochę skuteczny. Twoja skuteczność polega tylko na eliminowaniu z kierownictwa partii ludzi, którzy mają odrobinę więcej oleju w głowie, niż ty.
A jeżeli nie jesteś ani trochę skuteczny, to po jaką cholerę ty w ogóle jesteś?
Zagłosuję na wyborach na PJN. Albo na Palikota. Nie żebym podzielał ich programy, czy też odczuwał jakieś sentymenty, albo wierzył, że zdobędą władzę. Ale myślę, że, nie dając im szans, skazujemy się na tych samych, co zawsze. Na Tuska, Kaczyńskiego i Napieralskiego.
Co prawda, i w PJN, i w Palikocie też są w istocie "ci sami". Ale przecież zależy to już nie od stanu polskiej demokracji, tylko od stanu społeczeństwa polskiego, które woli głosować na "znane twarze" - i bez znaczenia jest, co ta "znana
Oj, wątpię. Przypomina mi się teza, że neandertalczycy wcale nie wyewoluowali w kromaniończyków, lecz sobie wymarli. By w coś sensownego wyewoluować, przepraszam, trzeba być do tego zdolnym.
Głosując na polityków z "marginesu", można, mam nadzieję, doprowadzić do sytuacji, kiedy święta trójca sejmowa przestanie wreszcie pęcznieć z samozadowolenia, tylko być może ruszy dupą i - w trosce o utrzymanie władzy - nieco się zaniepokoi. I przynajmniej poudaje jakąś działalność propaństwową.
Problem niestety jest taki, że i pan Tusk, i pan Kaczyński, i pan Napieralski - to krew z krwi, kość z kości naszej, tutejszego społeczeństwa. To taka personifikacja nas wszystkich. Gardząc zatem Tuskiem, Kaczyńskim czy Napieralskim, gardzę nami. I gardzę też sobą, bo w niczym pewnie nie jestem lepszy.
A i tak zagłosuję na jakieś PJN, bo inaczej skażę się na rządy "zawodowych
Mam już tych kochanych "reprezentantów" serdecznie dosyć.
.
0 komentarze:
Prześlij komentarz