poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Sąsiedzie.

Z sąsiadami najtrudniej się przyjaźnić.
Przykłady Rosji, Kaukazu i do niedawna Polski wybitnie o tym świadczyły. A jednak udaje nam się powoli przełamywać stereotypy.
Co raz lepiej układa nam się z Niemcami (choć w tym przypadku pragmatyzm gospodarczy odgrywa znacznie większą rolę, niż więzi emocjonalne).
Odmieniliśmy stosunki z Litwą, które, mimo licznych jeszcze zatarć, idą drogą szlachetną i sprawiedliwą, pozbawioną ze strony polskiej jakiejkolwiek mocarstwowości.
Co raz mniej śmiejemy się z Czechów, zaś nasi prezydenci wykonali bardzo istotne kroki, by nie tylko z przymusu współistnieć, lecz zaprzyjaźnić się i, co ważniejsze, przeprosić za pewne wydarzenia historyczne.
Bardzo, jak się okazało, zależało nam na Ukrainie, co zdaje się nie psuć jakakolwiek zmiana władzy czy tam, czy tutaj. Po raz pierwszy w dziejach ta więź jest piękna, emocjonalna, bezinteresowna, no i nie opiera się o jakieś kalkulacje wojskowo-polityczne (jak to mimo wszystko miało miejsce za Piłsudskiego). Niestety, oba kraje czeka długa droga, by doprowadzić do zamknięcia temat współistnienia i współmordowania siebie na przestrzeni dziejów - a to wiąże się m.in. z młodością państwa ukraińskiego, któremu trudno jest pozbawić się pięknych mitów założycielskich, tak samo jak i osiągnąć jedność w szeregach własnych obywateli.
Nieco na uboczu pozostaje dla nas Słowacja - kraj, z którym, oprócz nart, nie wiele nas łączy, lecz jeszcze mniej dzieli, co może wychodzi nam i im na zdrowie... a może jednak nie doceniamy sąsiedztwa z tym krajem?
Białoruś z racji swojego ustroju politycznego tak czy inaczej wypada po za strefę zwykłego sąsiedztwa, zaś o jakichkolwiek autentycznych relacjach będzie można mówić dopiero po zmianie tamtejszych władz. A mimo to, niestety, nie prognozuję naszym z nimi stosunkom najlepiej...


Zaś największym - poza Niemcami - wyzwaniem była i jest dla Polski Rosja.
Czas pokaże, co pozostanie po tej wrażliwości i tym otwarciu. Oby jak najwięcej. Bo nawet kosztem pewnych kompromisów da się osiągnąć od wieków nam nieznane dobre relacje z tym krajem.


Niestety, dotychczas głównym problemem w naszych relacjach były wcale nie Katyń, Stalin, 17 września czy los jeńców radzieckich 1920 roku. Największym problemem była ogromna pycha ze strony Rosji, dla której Polska jest krajem o dokładnie tej samej randze, co dla Polski jest Albania, Macedonia, Bułgaria czy Rumunia. Czyli krajem, niewartym nawet tego, by z nim rozmawiać. Bo i po co rozmawiać na równych z jakimś peryferyjnym krajem, ani ważnym, ani bogatym, ani wielkim, ani liczącym się... Totalny cynizm.


Jeżeli Rosja przezwycięży to, to cała reszta pójdzie jak z górki. Partnerstwo opiera się przecież nie tylko na handlu i zyskach, ale i na nieudawanym zainteresowaniu obcym krajem, kulturą, historią czy poglądami. Rosja jeszcze do niedawna deklarowała na różne sposoby, że Polska jako obiekt stosunków, rozmowy, kompromisów, dobrosąsiedzkiego współistnienia jej nie interesuje.
Jeżeli to się zmieni - będę pierwszym entuzjastą polepszenia stosunków z Rosją. I wypracowania kompromisów i ustaleń historycznych, w których tak Rosja, jak i Polska będą szczerze zainteresowane.

0 komentarze:

Prześlij komentarz